poniedziałek, 25 listopada 2013

Studia lekarstwem

Oh, hej.

Ale ten czas pędzi. Dni mi uciekają przez palce.
Ostatnio nawet na wykładzie z chemii pytam znajomego:
- który dzisiaj jest: dwudziesty czy dwudziesty pierwszy?
- dwudziesty drugi.
I tak oto zdarza mi się stracić rachubę czasu.

A na studiach póki co bosko! Kij, że pewnie nie podołam matmie i chemii, ale co tam.

A teraz zima się zacznie, ło. Już dziś pociągi poopóźniane były a dopiero pierwszy śnieżny dzień.

Przypomniałam sobie o blogu bo pomyślałam o psychologu.
Wiecie, myślę, że ten blog był świetnym ratunkiem dla mnie gdy jeszcze byłam w takim niepewnym stanie, w którym pewnie będę jeszcze nie raz.
Miałam jeszcze powiedzmy tę nerwicę natręctw (chyba) i różne, dziwne myśli. Dziś już tak nie mam. Miałam przerwę w terapii u psychologa, wróciłam po miesiącu ale tylko dlatego, że byłam umówiona.

Sądzę, że póki co nie potrzebuję wizyt. Psychicznie czuję się bardzo dobrze, i na szczęście obyło się bez leków i innych takich, czego pragnęłam uniknąć i skończyło się po prostu na prawie półrocznej terapii z psychologiem. Całkiem w porządku. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się tak dobrze poczuję. Tonący brzytwy się chwyta, poszłam do psychologa i musiałam wierzyć, że to mi pomoże. I na dzień dzisiejszy przyniosło to efekt. A teraz też zima i brrr aż nie chce się wychodzić z domu! A co dopiero jeździć i tułać się autobusami by porozmawiać z psychologiem. Ale zobaczymy jak to będzie.

Muszę zdradzić jeszcze, że kluczem do dobrego samopoczucia było wyjście z domu, rozpoczęcie studiów i co najważniejsze... Kontakty międzyludzkie. To dziwne, nie przepadam za ludźmi, wolę czas spędzać sama niż udawać kogoś kim nie jestem by przypodobać się ludziom ale widać takie coś nie zdało egzaminu. Gdy byłam w Anglii to miałam współlokatorów, znajomych w pracy i było okej. Przyjechałam na święta do Polski gdzie przez większość czasu byłam tylko z mamą i mój stan psychiczny się pogorszył. Nie wychodzę z domu bo nie mam specjalnie do kogo, nie mam znajomych realnych, a znajomi z liceum mają swoje życia, swoje sprawy. Niektórzy nawet pozakładali już rodziny.
A odkąd poszłam na studia to wszystko się zmieniło. Poznałam całkiem fajnych, wesołych ludzi. Nawet jeśli rano przed wyjściem mam zły humor to na uczelni jakoś samo to mija gdy ich spotkam. Miło jest :)
Huh, tak od serca mi się napisało.

1 komentarz:

  1. Dobrze, że studia na Ciebie tak pozytywnie wpływają i że poznałaś fajnych ludzi :) Powodzenia z matmą i chemią!

    OdpowiedzUsuń